wtorek, 24 maja 2011

Moonlight

Jak zapewne nie ciężko się domyślić, dzisiaj znowu wstawiam kolczyki. Jedne średnio udane, ale z drugich jestem nawet zadowolona, bo już dłużej nad nimi siedziałam, a efekt wyszedł taki, jak zamierzałam. Tak więc po kolei, najpierw te lepsze i ładniejsze, w kolorze... hmmm... to w sumie nie jest róż, ale może jakiś ciemny amarant... ciężko powiedzieć, bo pod światło widać kolor lepiej, ale też ciężko dokładnie określić:


Prezentowane są na uroczym dzbanuszku, który dostałam na urodziny. Śliczny jest i jeszcze kolorystycznie pasował mi do prezentacji kolczyków. Może ktoś je dostanie...
A drugie, mniej udane ze względu na to, że ciężko mi idzie zakręcanie niektórych oczek, ale chyba nie jakoś bardzo tutaj to widać. Zielone. Może jakoś dam radę je nosić, a jak nie to coś wymyślę. Oto one:



A teraz coś, co urzekło mnie niezmiernie! Koleżanka na uczelni przed zajęciami z filozofii zagrała nam na pianinie fragment poniższej melodii. Zaczarowała mnie nią, siedziałam jak wryta i jeszcze dostałam delikatnej gęsiej skórki... Naprawdę piękny utwór! Z resztą, pragnę się nim podzielić, bo uważam, że warto zrobić sobie taką chwilę przerwy i wsłuchać się dobrze w każdy dźwięk - Moonlight:


2 komentarze:

  1. Bardzo ladne te zielone :) a nad oczkami popracujesz i będzie super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie jakoś średnio mi wychodzą te oczka, tzn. takie mało okrągłe - przybierają raczej kształt nieznany ;)

    OdpowiedzUsuń