środa, 26 września 2012

Pomalowane.

W zeszłym tygodniu skończył się nasz kilkudniowy "remont". Tanie siły robocze, czytaj własne, domownicze łapki plus niewielka pomoc sprawiły, że nie wyszło idealnie, ale jak na robotę tanim kosztem i zrobioną w 3-4 dni bez urlopów i wyrzeczeń, to naprawdę wyszło cudem!
Ponieważ stara, 34-letnia tapeta winylowa, nie chciała za nic w świecie zejść, trzeba było skrobać wszystkie ściany. Co ładnie było widać w ostatnim dniu wyzwania z września - klik. Pięknie, prawda?
 Kurzy było co nie miara. Jak na moją pierwszą gładź to wyszło mi całkiem całkiem. Ale najgorzej było z malowaniem. Ponieważ pomalowana farba nie łapała taśmy malarskiej, pomoc zmuszona była malować od ręki łączenia ścian. Ale jak na od ręki wyszło i tak dobrze. W końcu to hand made, więc musi być widać, że nierówno ;)


I tak oto, jedna ściana (tu - po lewej) wyszła w kolorze "mleczna czekolada", a pozostałe trzy (tu - po prawej) to "poranne kakao". Nazwy powalają. Ale farby śliczne.
Takie kolory mniej więcej ma nasz przedpokój.
Jedyny problem pojawił się podczas meblowania, gdyż okazało się, że ściany jak i podłoga są tak baaardzooo nierówne, że szafki, które zostały zakupione... nie zmieściły się o niecałe pół centymetra.... A więc jedna szafka musi wylądować gdzieś indziej, z kompletu trzech. Z tej nierówności wynika również nierówność nałożonej farby niestety.
Kusi nas żeby robić dalej remont, tylko finansów brak. A niestety w totka ostatnio nie udało mi się wygrać ;)
Póki co czekam na meble do mojej sypialni, dwie szafy, które będę musiała skręcić, a jedną niestety oddać do zmniejszenia z głębokości. Może się doczekam!

1 komentarz: